17 września – pikieta pod Ambasadę Rosji

17 września w rocznicę zdradzieckiej napaści ZSRR na Polskę odbyła się pikieta pod Ambasadą Rosji.

Roty Niepodległości w rocznicę agresji ZSRR na Polskę zorganizowały pikietę pod Ambasadą Rosji. Uczestnicy domagali się od rządu Federacji Rosyjskiej zaprzestania rozprzestrzenia nieprawdziwej wersji wydarzeń z 1939 roku oraz wezwali władze Rosji do przyjęcia odpowiedzialności i rozliczenia II Wojny Światowej.

17 września ZSRR, realizując ustalenia paktu Ribbentrop – Mołotow, dokonało ataku na walczącą z niemiecką agresją Rzeczpospolitą Polską. Akt podpisania paktu z Niemcami i atak na nasz kraj czyni związek Radziecki równie winnym wybuchu II Wojny Światowej oraz wszelkich jego następstw.

Federacja Rosyjska, uznając się za prawnego kontynuatora ZSRR, wzięła na siebie odpowiedzialność za tamte wydarzenia. Od samego początku jednak skupiała się na kłamstwie historycznym, nie uznając swojej winy w wybuchu światowego konfliktu, a wręcz obarcza II RP o wybuch Wojny.

Podczas zgromadzenia głos zabrali: Paweł Kryszczak (koordynator warszawskiej Roty), Paweł Jaworski (przedstawiciela WiN, inspektorat Warszawa), Jan Bodakowski (publicysta Prawy.pl), Jakub Perkowski (działacz społeczny).

„Zbrodni II wojny światowej nie można zamieść pod dywan. Żądamy od Federacji Rosyjskiej pogodzenia się z historią, uznania zbrodni radzieckich za zbrodnie także przeciwko narodowi rosyjskiemu. Żądamy uznania imperializmu rosyjskiego przez rząd polski oraz przez świat również za zbrodnię. Komunizm należy potraktować jak faszyzm, jak hitlerowską ideologię.” (Paweł Kryszczak)

Na pikiecie przypomniano, że 17 września to również Światowy Dzień Sybiraka i nie można zapominać o setkach tysięcy Polaków wywiezionych podczas masowych wywózek na Sybir. Zwrócono również uwagę na konsekwencje wielu lat komunistycznego jarzma, które odcisnęło piętno na życiu wszystkich Polaków. Paweł Jaworski mówił o nowym niebezpieczeństwie, które obecnie zagraża naszemu narodowi. Przestrzegał przed ideologią LGBT, która używa podobnych narzędzi i metod co komunizm, a jej cele są zbieżne z totalitarnymi postulatami oprawców z 1939 roku.

Skandowano hasła m.in. „Katyńskie groby, wołają o prawdę” czy „Agresja – NIE wyzwolenie”.

Akcja billboardowa: STOP nachalnej ideologii LGBT

8 września w stolicy zawisły nasze billboardy, które przypominają co jest zboczeniem i wynaturzeniem, a co normalnością.

Roty Niepodległości zdecydowały się podjąć kolejne kroki, aby powstrzymać coraz bardziej nachalną i niebezpieczną ideologię LGBT. Nie zgadzamy się na agresję i przemoc aktywistów spod tęczowej flagi, a także relatywizację uniwersalnych i odwiecznych wartości. Aby przypomnieć mieszkańcom Warszawy co jest normalnością, a co wynaturzeniem i zboczeniem, przygotowaliśmy akcję billboardową na terenie stolicy.

Na prawie 30 planszach reklamowych w różnych dzielnicach Warszawy pojawiły się cytaty z Pisma Świętego, które dotyczą prawa naturalnego.

Akcja jest zaplanowana na miesiąc, ale jeżeli pojawi się wsparcie ze strony Darczyńców zostanie przedłużona oraz rozszerzona na inne miejscowości w Polsce.

Wsparcia można udzielić przelewając dowolną kwotę na poniższe dane:

Stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości
05-800 Pruszków, ul. Przechodnia 32
darowizny w ZŁ 36 1020 1055 0000 9302 0445 6612
darowizny w USD 26 1020 1055 0000 9102 0445 8733
darowizny w EUR 46 1020 1055 0000 9702 0445 8758

O naszej akcji opowiada Robert Bąkiewicz w programie Mediów Narodowych: https://www.youtube.com/watch?v=DczKpYFEMTg

Toruń walczy z aktywistami LGBT

Rota Niepodległości Toruń zainicjowała wspólną akcję mającą na celu powstrzymanie agresji aktywistów LGBT i coraz częstsze „naginanie” prawa do ich działalności.

2 września Rota Niepodległości – Toruń wraz z Klubem Konfederacji Toruń wystosowali list otwarty do Prezydenta Miasta Torunia Michała Zaleskiego oraz do wiadomości Komendantowi Miejskiemu Policji w Toruniu, w którym przestrzegają przed anarchistycznymi poglądami aktywistów LGBT oraz coraz powszechniejszymi naruszeniami przez nich prawa. Zostały przytoczone konkretne akty wandalizmu oraz agresji, które szkodzą miastu i jego mieszkańcom. W liście została zaprezentowana dezaprobata w związku ze zbyt łagodnym traktowaniem osób ewidentnie łamiących prawo i stanowiących zagrożenie dla ładu i porządku w mieście.

Jak możemy przeczytać w tekście pisma: „Praktyka ostatnich miesięcy pokazuje jednak niestety, że poszanowanie funkcjonariuszy publicznych i polityków wszystkich opcji politycznych głównego nurtu dla prawa przestało być w naszym biednym kraju oczywistością. Również media, a nawet osoby uważane za publiczne autorytety, są dziś w stanie nieironicznie brać w obronę podającego się za kobietę sprawcę brutalnego pobicia i dewastacji.”

List jest efektem zeszłotygodniowej manifestacji „Stop tęczowej agresji”, która odbiła się szerokim echem.

Inicjatywę poparł również Prezes Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz.

Poniżej można zapoznać się pełną treścią listu:

Szanowny Panie Prezydencie,
w związku z listem, jaki otrzymał Pan w dniu 21 sierpnia 2020 r. od środowisk chcących uchodzić za tolerancyjne oraz nacisków wywieranych na Pana ze strony niektórych mediów, czujemy się w obowiązku zareagować.
Na początku chcielibyśmy podziękować za zgodne z prawem rozwiązanie kwestii zgromadzenia z dnia 27 sierpnia br., tj. za niepodejmowanie działań mających na celu jego uniemożliwienie. Wydawać by się mogło, że postępowanie zgodnie z literą ustawy jest czymś, czego powinno się od władz publicznych po prostu oczekiwać, a nawet wymagać, nie zaś czymś, za co się dziękuje. Praktyka ostatnich miesięcy pokazuje jednak niestety, że poszanowanie funkcjonariuszy publicznych i polityków wszystkich opcji politycznych głównego nurtu dla prawa przestało być w naszym biednym kraju oczywistością. Również media, a nawet osoby uważane za publiczne autorytety, są dziś w stanie nieironicznie brać w obronę podającego się za kobietę sprawcę brutalnego pobicia i dewastacji.
W odpowiedzi na zarzuty, które wystosowano w naszą stronę przed manifestacją „Stop tęczowej agresji” i po niej z dnia 27 sierpnia, informujemy: nikogo nie zdyskryminowano ze względu na orientację seksualną; nikogo nie zdehumanizowano; nie zachęcano do przemocy psychicznej i fizycznej; nie głoszono komunikatów homofobicznych, transfobicznych.
Natomiast odnotowano nielegalną kontrmanifestację, nie zachowującą wymaganego dystansu 100 m od naszego zgromadzenia, na czele, której stanęła Poseł na Sejm. Notabene nie jest to pierwszy raz, gdy ta pani łamie prawo o zgromadzeniach.
Pragniemy zwrócić uwagę na fakt, że nie należy stawiać znaku równości pomiędzy mniejszościami seksualnymi, a LGBT. Nie każdy homoseksualista popiera i utożsamia się z tymi organizacjami, z uwagi na ich anarchistyczny i totalitarny charakter. Kwestia mniejszości seksualnych jest wykorzystywana wyłącznie przedmiotowo, a ostatecznie wyrządza im większą krzywdę niż przynosi pożytek. Warto w tym miejscu przytoczyć niedawne, nieodosobnione słowa homoseksualisty o tym co go spotkało ze strony działaczy LGBT:
„Dziś pierwszy raz od dawna płakałem. LGBT okazało się podłe, destrukcyjne, chore z nienawiści i nie chce mieć z tym nic wspólnego (…)
Przez całe życie nikt nie sprawił mi tylu przykrości, nie próbował tak poniżyć, upodlić, zniszczyć, jak dziś ludzie z tęczą w profilach – bo nie zgadzam się na agresję aktywistów. Nawet z największym homofobem udawało mi się nawiązać dialog – z nimi to niewykonalne, nie chcą”.
Panie Prezydencie, tym środowiskom nie zależy na prawach mniejszości, tylko, przykładem Zachodu, na rewolcie i zaoraniu naturalnego porządku, uderzając w elementy stabilizacji społecznej i państwowej: kościół, tradycję, rodzinę, kadry intelektualne, akademickie, kulturalne, a ostatnio nawet Policję.
Przypominamy, ich wcześniejsze manifestacje w Toruniu toczyły się w obronie osoby podejrzanej o popełnienie przestępstw Michała Sz. – zdeklarowanego anarchisty, czyli człowieka jawnie opowiadającego się przeciwko państwu prawa. Protestowali też przeciwko „brutalności Policji”, w sytuacji, gdy to policjanci coraz częściej są szarpani, opluwani, zwyzywani z ich strony. W sukurs tym środowiskom przychodzą ze skoordynowaną akcją dezinformacyjną media o zagranicznym finansowaniu, w tym Gazeta Wyborcza. „Godzina nienawiści i nietolerancji” – tak mija się z prawdą autor artykułu pisząc o naszym zgromadzeniu, które trwało od 18.45 do 19.15, a jeden z organizatorów – Jakub Dziadosz, już na wstępie zaznaczył: „osobom homoseksualnym należy się szacunek, tak jak pozostałym. Wynika to z samego faktu bycia człowiekiem. Nie chcemy dzisiaj protestować przeciwko homoseksualistom. Protestujemy przeciwko całemu ruchowi LGBT, który próbuje zawłaszczyć nasze życie publiczne”. Niech fakt, że brat redaktora naczelnego wspomnianej gazety jest oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości, tłumaczy jej agendę ideologiczną.
Przypominamy, to w Toruniu na sam koniec kampanii wyborczej zdewastowano na tle nienawiści samochód kandydata na Prezydenta RP. W końcu torunianie musieli wstydzić się też za zdewastowany pomnik Józefa Piłsudskiego i Ojca Świętego Jana Pawła II. Panie Prezydencie, Pan wówczas w oświadczeniu powiedział, że to „bezzasadny, zupełnie nie wiadomo skąd się biorący akt wandalizmu”. Te akty wandalizmu i agresji przetaczające się przez nasze piękne miasto i cały kraj nie dzieją się bezzasadnie i samoistnie. „Czas na delikatną walkę się skończył” – oznajmił aktywista LGBT. Miejskie partyzantki marksistowsko-anarchistyczne szkolą się w całej Polsce. Toruń nie jest od nich wolny. Jak długo władze samorządowe będą pobłażały i tłumaczyły wywrotowców nie szanujących prawa? Panie Prezydencie, ile można?
W naszym środowisku nie ma anarchistów. Są za to ludzie na co dzień dbający o bezpieczeństwo w Toruniu, bez względu na wyznanie, orientację, pochodzenie etc. Nie pozwolimy na wywracanie miru społecznego i państwowego.
Czołobitność wobec anarchistów nie jest postawą życiowo mądrą, a politycznie może okazać się bardzo szkodliwą.

Pozostając z szacunkiem,
Adam Rybiński – Stowarzyszenie Roty Niepodległości Toruń
Jakub Dziadosz – Klub Konfederacji Toruń
Robert Bąkiewicz – Stowarzyszenie Marsz Niepodległości

Pikieta pod Ambasadą RFN: „Żądamy reparacji od Niemiec”

W 81 rocznicę wybuchu II wojny światowej Roty Niepodległości zorganizowały pikietę, mającą na celu wezwanie do wypłaty reparacji wojennych.

1 września, w rocznicę wybuchu II wojny światowej, Roty Niepodległości zorganizowały pikietę pod Ambasadą Niemiec w Warszawie, której celem było przypomnienie niemieckiego barbarzyństwa rozpoczętego 81 lat temu na terytorium Polski oraz wezwanie do wypłaty reparacji wojennych.

Pikieta rozpoczęła się minutą ciszy dla uczczenia pamięci mec. Stefana Hambury, który z ogromnym zaangażowaniem walczył o sprawiedliwość, domagał się reparacji od Niemców i pomagał rodzin ofiar zbrodni wojennych.
W trakcie zgromadzenia głos zabrał Krzysztof Kawęcki, historyk, prezes Prawicy Narodowej i Prawicy Rzeczypospolitej, Elżbieta Rybarska ze Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych, mecenas Wiesław Misiek, syn więźnia Auschwitz, Aleksander Kowaliński z Ruchu Narodowego, Paweł Kryszczak, koordynator warszawskiej Roty oraz Robert Bąkiewicz, Prezes Stowarzyszenia Roty Niepodległości oraz Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, który wyliczał straty, jakie Polska poniosła w wyniku drugiej wojny światowej.

Specjalnie na pikietę przyjechali świadkowie historii. Pani Barbara Zielińska, więźniarka Obozu Główna w Poznaniu, wypędzona z całą rodziną do Generalnej Guberni, Niemcy pozbawili ją i jej rodzinę całego majątku, ale nigdy żadnego odszkodowania nie otrzymali.

Pani Gizela Wierzbicka: „W czterdziestym roku przyszło Gestapo i zabrało matkę a nas było 10 dzieci i przyszła folksdojczka i wyrzuciła nas na podwórze i każde [dziecko] ktoś z obcych, zupełnie nieznanych ludzi zabrał z podwórza pod wieczór bo byliśmy głodni. Tylko rzeczy nam wyrzucili kołdry, pierzyny i nic więcej. Jak ojciec z pracy wrócił to nawet nie wiedział co się stało z dziećmi. Tylko trzy letnie dziecko, najmłodsze, mój braciszek został bo go nikt nie chciał zabrać”.1 września 1939 roku pani Gizela miała tylko osiem lat, jej brat został zgilotynowany w więzieniu w Poznaniu.

O swoich przeżyciach opowiedziała także Krystyna Piwańska, która jako dziecko przeszła przez obóz przesiedleńczy Główna w Poznaniu, w którym na zawsze straciła zdrowie. Ma również stwierdzony syndrom wojny. Nigdy nie otrzymała specjalistycznej pomocy.

Głos zabrała również Maria Wielewska, członek Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych, jak sama mówi, w wieku dwóch lat skończyło się jej dzieciństwo. „Bardzo mi jest przykro, jak jadę do Auschwitz czy do Birkenau, Nas, dzieci, potomków, którzy jedziemy tam upomnieć się o godność i pamięć, to nazywa się nazistami. Stoi polski policjant i nie reaguje. Przecież jego również się obraża. Dlaczego my musimy w błocie stać, nie ma ani toalety, ani jednego krzesła dla nas, starych ludzi […] A za to, że białą flagę zanosimy, to proszę, tu mam pozew do sądu.” Żadna z tych osób, ani nikt z ich rodzin, nie dostała nigdy żadnego odszkodowania od Niemców.

W trakcie pikiety została przekazana petycja od Polek, które były ofiarami niemieckich represji w czasie II wojny światowej. Konsul, który pojawił się w końcu na pikiecie, po wysłuchaniu jednej z poszkodowanych pań, zaproponował jej jedynie wspólne odśpiewanie kołysanki dla dzieci.

„Jeżeli chcemy budować przyjaźń to tylko na prawdzie i sprawiedliwości.” (Robert Bąkiewicz)

Relację z pikiety można obejrzeć: https://www.youtube.com/watch?v=Lit2wr6B0VA&feature=youtu.be&t=3161