Folwarczna „elita”
Najtrwalszym spadkiem mentalnym po komunizmie jest niewątpliwie mentalność satelicka. Komuniści dążyli, poprzez likwidację elit narodowych, totalną indoktrynację – połączoną z zastraszeniem i terrorem, do wytworzenia w Polakach mentalności niezdolnej do samodzielności intelektualnej i myślenia strategicznego w kategoriach własnej racji stanu.
Ideologiczne zniewolenie marksizmem
Jej istotą było wychowanie tzw. człowieka socjalistycznego, który miał realizować cele polityczne państwa „narodowego w formie, a socjalistycznego w treści”. Czyli intelektualnie zniewolonego już na poziomie pojęciowym i ideologicznie ukształtowanego przez popularną wersję marksizmu. To ideologiczne zniewolenie wzmacniane było totalną propagandową tresurą i zastraszeniem, w przypadku gdyby sama indoktrynacja zawiodła. Była to koncepcja zbudowania społeczeństwa niezdolnego do samodzielnego definiowania, zarówno swojej tożsamości kulturowej, jak i własnych interesów narodowych, społeczeństwa konformistycznego i służalczego. Te zadania były narzucane poprzez podległy Moskwie aparat władzy. I choć doświadczenie egzystencjalne zaprzeczało panującej ideologii, dzięki czemu Polacy się zbuntowali, ale zniewolenie i terror oraz brak niezależnych elit narodowych sprawiał, że bunt był redukowany jedynie do „wydarzeń”, czyli sprzeciwu wobec drastycznych działań władzy, uderzających w egzystencjalne warunki życia. Dlatego te bunty, aż do czasu Solidarności, bardziej przypominały bunty niewolnicze niż systematyczną walkę o wolność. Na szczęście kumulowane doświadczenie i erozja strachu w znacznej mierze przełamało ten model sprzeciwu przypominający raczej bunty niewolnicze, niż systematyczna walkę o niepodległość. Choć oczywiste jest, że w każdym takim buncie elementy walki o wolność też miały miejsce. Jednak niszczenie elit i blokada ich odtwarzania upowszechniły w świadomości społecznej pewne przejawy mentalności satelickiej, tak charakterystycznej dla społeczeństw żyjących pod dyktaturą komunistyczną.
Otóż ta mentalność bardziej dotyczyła kwestii publicznej, zaś w sferze prywatnej dzięki przekazowi rodzinnemu i powszechnie praktykowanej religii nie zakorzeniła się zbyt głęboko. Nie mniej proces odbudowy elit, i tym samym myślenia strategicznego, to proces długotrwały wymagający nie tylko przemian świadomościowych, ale też przemian postaw społecznych i wypracowania intelektualnych odpowiedzi na wyzwania, które najpierw też trzeba zdefiniować na poziomie koncepcyjnym. To jest znacznie trudniejsze niż proste odrzucenie komunistycznego zniewolenia i nawet pokonanie komunizmu. Nawyki myślowe i postawy tresowane przez dziesięciolecia, tak łatwo nie ustępują, zwłaszcza jeżeli są w nowy sposób powstrzymywane w nowej już, postkomunistycznej rzeczywistości. Tymi pokładami są brak autentycznych elit narodowych, kierowanie się emocjami, brak głębszej refleksji i myślenia strategicznego, nawyki świadomościowe i emocjonalne wyniesione z poprzedniego systemu i postrzeganie rzeczywistości w narzuconych poprzednio kategoriach poznawczych, działalność mediów sprowadzających debatę publiczną do poziomu magla oraz skłonność do zachowań stadnych, w poprzednim systemie traktowanych jako skuteczna forma samoobrony przed represjami komunistycznymi.
Satelicka mentalność wobec Zachodu
Na to nałożyła się hegemonia polityczna i kulturowa części byłych środowisk opozycyjnych wywodzących się z partii komunistycznej, która w rzeczywistość postkomunistyczną przeniosła swe fobie antynarodowe i antyreligijne. To była jedyna zorganizowana grupa intelektualno-polityczna, która dążyła do utrwalenia swojej pozycji jako nowej elity. I w znacznym zakresie uzyskała hegemonie kulturowo-medialną. Właśnie ten spadek mentalny powodował, że odzyskania wolności po upadku komunizmu nie traktowaliśmy przede wszystkim jako początku odbudowy niepodległego państwa polskiego i wysiłku samodzielnego wypracowania optymalnej strategii narodowej, ale przede wszystkim jako przesunięcie naszej pozycji ze strony „ciemnych mocy” na stronę „jasnych mocy”. Tą jasną stroną mocy był oczywiście Zachód. Dlatego hasło „powrotu do Europy”, hasło odzwierciedlające mentalność satelicką ukształtowaną w czasach poprzednich, określiło polską politykę na długie dekady. To nie było hasło budowy własnej podmiotowości i samodzielności, hasło wzywające do samodzielnego przemyślenia nowej własnej pozycji i wyprowadzenia z niej strategicznych dyrektyw dotyczących polskiej polityki. Było to hasło bardzo emocjonalne, które streszczało potrzebę przesunięcia nas z obozu sowieckiego do obozu demokracji liberalnych i znalezienia się pod parasolem tych, którzy – w odczuciach społecznych – będą nam wskazywać, jak mamy żyć i jaką mamy prowadzić politykę.
Tym bardziej, że lewicowa, postkomunistyczna część byłej opozycji propagowała aktywnie ten model postawy, zarówno wobec Zachodu, jak też uderzała w polska tradycję, będąca naturalną podstawą do odbudowy elit, odbudowy strategicznego myślenia i polityki opartej o długofalowe polskie interesy. Polityka „powrotu do Europy” w rzeczywistości zakładała gotowość do rezygnacji z wielu atrybutów polskiej suwerenność, w zamian za akceptacje naszej pozycji w „kolektywnym Zachodzie”.
Czas kolonizacji gospodarczej, intelektualnej i moralnej
I rzeczywiście polska polityka wyzbywając się atrybutów suwerenności w procesie wchodzenia i funkcjonowania w Unii Europejskiej, czy redukując nasza armię do roli korpusu ekspedycyjnego, wysyłanego do realizacji celów naszych „pierwszych sojuszników”, realizowała przede wszystkim cele nowych hegemonów. Politykę kolonizacji gospodarczej traktowaliśmy jako formę naszego awansu materialnego, a kolonizację intelektualną i moralną, w istocie rzeczy destrukcję tradycyjnego społeczeństwa, jako awans cywilizacyjny. To wszystko odbywało się pod hasłami europejskimi, jakby niesamodzielność intelektualna i służalczość wobec obcych miała coś wspólnego z cywilizacją europejską.
Zamiast odbudowywać elity narodowe nasze państwo, jak też dominujące lewicowe środowiska, kształtowały tzw. elity kompradorskie, formacje intelektualno-społeczno-polityczną charakterystyczną dla krajów kolonialnych i postkolonialnych, formacje uznające zachodnie państwa nie tylko jako wzór do naśladowania, ale także jako źródło prestiżu, nie rozumiejąc, że metropolie udzielają swojego prestiżu przede wszystkim tym, którzy realizują ich hegemonię kulturową, ekonomiczną i polityczną. To właśnie „młodzi, wykształceni z wielkich miast” profesjonaliści, ale bez formacji kulturowej właściwej polskiej tradycyjnej kulturze intelektualnej i moralnej, bez formacji patriotycznej, zdominowali życie publiczne III Rzeczpospolitej. Ta formacja jest nie tylko jałowa kulturowo, ale przede wszystkim szkodliwa w procesie odbudowy tożsamości kulturowej, definiowaniu interesu narodowego i odbudowy więzi narodowych. Formacja, której istotą jest imitacja społeczeństw zachodnich. „Europejczycy”, których formacja intelektualna ogranicza się do zdobycia kwalifikacji zawodowych potrzebnych do obsługi kapitału zagranicznego, ale wykorzenieni z polskiej kultury, tradycji, często zdemoralizowani, i choć znający najczęściej język angielski, nie rozumiejący istoty współczesnych procesów społecznych i egoistycznie nastawieni wobec wspólnoty narodowej. Przed wojną taką formację określano pogardliwie „półinteligentami”. Dziś raczej należałoby ich określić jako ćwierćinteligenci. Nic dziwnego, że w badaniach postaw wobec możliwego zagrożenia ta grupa ludzi gotowa jest największym zakresie uciec z Polski, a nie jej bronić.
Idą ślepo za Europą
Ta formacja, dystansująca się od polskiej tożsamości i polskich interesów, definiuje siebie jako „Europejczycy”. To nie ma jednak nic wspólnego z istotą cywilizacji europejskiej. Istotą cywilizacji europejskiej jest bowiem dziedzictwo chrześcijańskie i model życia społecznego oparty na suwerennych państwach, broniących własnej odrębności kulturowej i własnych interesów. To w istocie ludzie wykorzenieni, o mentalności służalczej wobec zachodnich interesów i zachodnich trendów kulturowych. Nie rozumiejący, że Zachód Europy znajduje się w fazie dekadencji zagrażającej totalnemu upadkowi zachodniej Europy, upadkowi nie tylko moralnemu i kulturowemu, ale także ekonomicznemu, społecznemu i politycznemu. Dla nich to nadal ślepy wzór do naśladowania, bo niezdolni są do samodzielnego myślenia, nie potrafią nawet prawidłowo zdiagnozować stanu w jakim ich kulturowy i ekonomiczny hegemon się znajduje.
Dla mnie symbolem postawy tych środowisk, jest umieszczenie w centrum Warszawy pomnika gen. Charlesa de Gaulle`a, wybitnego francuskiego polityka, który nie tylko nic dla Polski nie zrobił, ale jego rząd jako pierwszy uznał komunistyczne władze w Warszawie. Ten pomnik jak żywo przypomina aleje poszczególnych prezydentów Francji w stolicach państw francuskojęzycznej Afryki. I to jest ten poziom neokolonialnej świadomości tzw. nowych elit w Polsce.
Niemieckie interesy ponad wszystko
Ta grupa nie będąc w stanie podjąć samodzielnego wysiłku intelektualnego, nie jest w stanie także budować polską podmiotowość, bo ta kwestia znajduje się poza jej horyzontem intelektualnym. Co więcej ta grupa przeniosła w okres III Rzeczpospolitej nawyki mentalne wytworzone w okresie PRL-u, a mianowicie postawy służalczości, tym razem wobec Zachodu, zastępując identyfikację narodową, identyfikacją „europejską” i wiernopoddańczą służalczość wobec wszystkich wymagań tzw. Zachodu, uosobionego w postaci Komisji Europejskiej. Jej decyzje, niczym decyzje sowieckiej partii w okresie komunizmu, stały się wykładnią postaw tzw. Europejczyków w Polsce.
Oczywiście tak jak w komunizmie „ojczyną proletariatu” stała się imperialna Rosja, tak teraz na parawanem „zjednoczonej” Europy stoją imperialne Niemcy. I dlatego w ostateczności to interes niemiecki wykłada cele i interesy „zjednoczonej Europy”, a „Europejczycy” w Polsce w ostateczności realizują niemieckie interesy imperialne. To dlatego Radosław Sikorski składał w Berlinie hołd pruski, wzywając Niemcy do przewodzenia Europie i wzywając je do budowy silnych Niemiec. Nie zważając, że „silne Niemcy” to zawsze zagrożenie nie tylko dla Europy, ale przede wszystkim dla Polski. To Niemcy słabe i podzielone, podobnie jak i słaba i podzielona Rosja, są gwarantem pokoju europejskiego i naszego bezpieczeństwa. To Donald Tusk dziękował Niemcom Angeli Merkel za „błogosławione” przywództwo Europy. Przywództwo, które, dzięki handlowi z Rosją, budowało jej potęgę militarną i przywództwo, które na Europę sprowadziło fale masowej imigracji, zagrażając już nie tylko bezpieczeństwu obywateli, ale które niszcząc ład społeczny tych społeczeństw, prowadzi do zmiany struktury etnicznej państw europejskich, niszcząc ich tożsamość i spójność społeczną.
W Polsce „orientacja europejska” stała się orientacją niemiecką. To imperialne interesy niemieckie wyznaczają charakter i cele działalności „Europejczyków”. Dlatego celem działalności partii niemieckiej w Polsce jest wspieranie niemieckich wysiłków, do całkowitego podporządkowania państw członkowskich Unii polityce niemieckiej, a w Polsce blokowanie wszelkich inwestycji, które byłby konkurencyjne wobec niemieckiej gospodarki. Także ta orientacja wspiera niemieckie działania mające na celu podzielenie się z Polakami niemiecką odpowiedzialnością za zbrodnie wojenne i wspiera niemieckie działania mające na celu odbudowę niemieckiej tożsamości kulturowej ziem zachodnich. Ta niemiecka orientacja blokuje zarówno powstanie CPK, jak i rozwój portu w Świnoujściu, przywrócenie sprawności Odry, czy zbudowanie energetycznej niezależności. Jednocześnie wspiera niemieckie dążenia w Unii do zablokowania rozwoju polskiego rolnictwa, I w ten sposób dążąc do strukturalnego uzależnienia naszego rozwoju od interesów niemieckich.
Konieczność zwalczenia postaw folwarcznych
Postawa satelicka wynika nie z samodzielności intelektualnej, nie z wysiłku budowania własnej podmiotowości, ale ze służalczości charakterystycznej dla mentalności byłych niewolników. Dla nich wolność nie jest przede wszystkim odpowiedzialnością za własne życie i życie własnej wspólnoty narodowej, ale szukanie lepszego pana, który przejmie obowiązek zapewnienia pracy oraz względnego dobrobytu i będzie określał reguły, w których wolność byłych niewolników będzie limitowana. To postawa, która przypomina postawy folwarczne, postawy ludzi niesamodzielnych, ale zadowolonych, że pełnią funkcje służebne wobec hegemonów ekonomicznych i kulturowych zachodniego świata, którego procesów dekadenckich nawet nie zauważyli.
Dziś ta formacja, którą z trudem można nazwać formacją „kulturową”, dość rozpowszechniona społecznie, bo bazująca zarówno na postkomunistycznym wykorzenieniu kulturowym i religijnym, jak i na odziedziczeniu różnych nawyków mentalnych z czasów komunistycznych i przeniesionych przez tzw „elity” lewicowe w nasze czasy, stanowi bazę społeczną destrukcyjnych narodowo formacji politycznych, spełniających funkcje folwarczne wobec niemieckiego hegemona. Dziś to jest przede wszystkim partia niemiecka w polskiej polityce, która szkodzi zarówno długofalowym, jak i krótkofalowym interesom Polski. By państwo się rozwijało ten typ mentalności, skutkujący przecież określonymi wyborami politycznymi i kulturowymi, musi być wyeliminowany z polskiego życia politycznego. Przyszłość Polski wymaga przede wszystkim samodzielnego i patriotycznego przywództwa zdolnego do długofalowego definiowania narodowych wyzwań, a także formułowania na nie odpowiedzi zdolnych do zminimalizowania zagrożeń i wykorzystania rysujących się szans. Wymaga wyrugowania z polskiej mentalności postaw folwarcznych wobec zewnętrznych podmiotów politycznych. Wymaga przede wszystkim odbudowy patriotyzmu, wierności polskiemu dziedzictwu kulturowemu i religijnemu, kierowania się polskim, a nie niemieckim interesem i samodzielnością intelektualną.
Celem realizacja polskiej racji stanu
Tych warunków nie spełnia i nie ma szans, żeby spełniała partia Tuska. Dlatego eliminacja mentalności satelickiej wymaga posłania jej na śmietnik historii. Bez odzyskania samodzielności strategicznej, myślenia w kategoriach polskiej racji stanu i przeciwstawienia się imperialnym dążeniom Niemiec i Rosji nie zbudujemy silnej i bezpiecznej Polski. Dlatego należy wyrwać te chwasty z polskiej polityki, które są wewnętrzną barierą rozwoju naszego kraju.
Marian Piłka
Historyk, publicysta, ekspert Instytutu Ordo Caritatis, poseł na Sejm I, III, IV i V kadencji, prezes Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego w latach 1996-2000 po tym okresie członek Przymierza Prawicy, Prawa i Sprawiedliwość oraz Prawicy Rzeczypospolitej
Strona Ruchu Obrony Granic
https://www.ruchobronygranic.pl/
Chętni do współpracy Ruchem Obrony Granic i z Rotami Niepodległości Roberta Bąkiewicz mogą skontaktować się za pośrednictwem maila i telefonicznie.
[email protected]
509 941 261
Walkę Rot w obronie Polski i Polaków można wesprzeć finansowo, korzystając z poniższych kont:
Darowizny w PLN: 36 1020 1055 0000 9302 0445 6612
Darowizny w USD: 26 1020 1055 0000 9102 0445 8733
Darowizny w Euro: 46 1020 1055 0000 9702 0445 8758
Wpłata tytułem: darowizna na cele stowarzyszenia
Kod BIC (SWIFT): BPKOPLPW
IBAN: PL26 1020 1055
0000 9102 0445 8733
Roty można wesprzeć, przekazując
1,5% PIT
KRS 0000409211
Cel szczegółowy: Roty
Twoje wsparcie to inwestycja w przyszłość Polski.
Dzięki Tobie możemy organizować więcej działań, manifestacji i kampanii, które przybliżają nas do wolnej i niepodległej Polski. Dołącz do grona naszych wspierających i bądź częścią siły, która zmienia rzeczywistość. Razem osiągniemy więcej!
WSPIERAJ NAS